W ostatnią sobotę zostałam zaproszona przez moich przyjaciół na grzyby do lasu:)
Od razu napiszę , że grzyby kocham miłością absolutną ale się na nich ni cholery nie znam. Ale przyjaciele dobrzy ludzie lasu znają się i to świetnie. Więc nie zważając na to co miałam robić wsadziłam swe ciało w pojazd i czym prędzej wyruszyłam a podbój okolic Krakowa.
Wspólnymi siłami udało się zebrać dwa duże kosze podgrzybków i kilka kani.
Pogoda była wymarzona na spacer po lesie.
Wieczór spędziłam zaś na marynowaniu znalezionych grzybków i suszenia tych, które do marynaty się absolutnie nie nadawały.
moje marynowane cudeńka:) już mam na nie ochotę.
Witaj.
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać że masz całkiem pokaźny zbiór marynowanych grzybków.
Ja także nie znam się na grzybach ni w cholerę.
Nie za bardzo lubię szukać grzybów bo ich nie zauważam. Ale za to uwielbiam spacerować po lesie w każdą porę roku.
Pozdrawiam.
Molucha
:)
OdpowiedzUsuńImponująca ilość Ci wyszła Martusiuku. A do tego takie śliczne te grzybki ze ma się ochotę na jakąś zupkę grzybową czy sosik grzybowy do gołąbków :D
Udane zbiory! Ja bylam wczoraj. Wróciłam zadowolona,bo dzień piękny,a i koszyk podgrzybków do domu przywieżliśmy:)
OdpowiedzUsuń