Zdjęcia zamieszczone na moim blogu są mojego autorstwa. Proszę o nie kopiowanie ich bez mojej zgody.

niedziela, 28 października 2012

prawie zima?

Ostatni tydzień to było jakieś szaleństwo- moja choroba i siedzenie w domu wpędziły mnie w lekką depresję. Na domiar tego wszystkiego w niedzielę rano przywitał mnie taki widok za oknem:


 tak mnie ten śnieg zaskoczył, że nie zdążyłam schować suszarek na pranie:(



Dzisiaj też jeszcze jest śnieg a ja muszę poczekać na wyjechanie do pracy aż troszkę temperatura się podniesie, bom nadal na letnich oponach- umówiłam się na środę na przegląd i wymianę:( No cóż- żona mechanika na letnich jeździ:(

Wcześniej udało mi się wykonać kolejne bombki:)


Cieszą się uznaniem wśród klientów- jak mnie to cieszy, że mam dla kogo je robić:)

Wykończyłam też w końcu zamówione obrazki. Ciężko mi idzie z zamówionymi rzeczami. O wiele bardziej wolę robić to co akurat wpadnie mi do głowy. Nie znoszę i nigdy nie znosiłam jakiejkolwiek formy przymusu. Im bardziej coś muszę tym bardziej mi się absolutnie tego nie chce robić. Tak już mam i nic na to nie poradzę.




A na końcu chciałam pokazać, że jak się coś bardzo chce to można to mieć.
Od dawna podobały mi się literki w domu- takie równiutkie z których można napis HOME ustawić lub jakiś inny jak się oczywiście inne literki kupi. Ale ja krakowska chytruska zawsze żałowałam pieniędzy na taką durnostojkę. No bo przecież zawsze coś innego jest do kupienia. Ale literki mieć chciałam. Ponieważ jednak urodziny mam za kilka miesięcy, innych okazji też w okolicy nie ma postanowiłam sama swoim mężem te literki wykonać. W ruch poszła wyrzynarka, kilka deseczek i oto taki efekt:

Nie byłabym sobą, gdybym ich nie pomalowała i lekko zdekupażowała:) Literka O jest jeszcze do lekkiej poprawy ale muszę kupić papier ścierny bo ten akurat wziął i wyszedł.

pozdrawiam śniegowo

Martusik:)

poniedziałek, 22 października 2012

inspiracje:)

Posiadamy w domu na stanie stary fotel bujany. Tak naprawdę był już wszędzie i nikt go tak na 100% nie chce bo- nie wiem. Ja też go nie chciałam, więc stoi teraz zapomniany u teściowej. Ale jak zobaczyłam pewne zdjęcie w gazecie już wiem, że przytacham go do siebie i na wiosnę zagości na moim tarasie:)
Wcześniej tylko muszę mu zafundować lekki tunning:)
Czasami tak właśnie jest, że mamy coś- nawet więcej nie chcemy tego a potem przychodzi chwila olśnienia i bywa, że żałujemy, że tego nie mamy już.

Jestem chora więc wybaczcie pisanie- nie wiem co czynię z gorączką:(

Na zdjęciu chodzi oczywiście o fotel bujany:)


niedziela, 21 października 2012

łazienka metamorfozy

Witam się:)
ostatnio sprzątałam w zdjęciach na twardym dysku i znalazłam prawdziwe perełki z naszego urządzania mieszkania.
Przeprowadziliśmy się do niego 8 lat temu. Mieszkanie to trzy pokoje, kuchnia i łazienka. Praktycznie całe było w boazerii z elementami czarnego lastrika ( czy jak się to zwie). Było szczerze mówiąc ochydne. Na początki kiedy nie mieliśmy ani pieniędzy ani możliwości robiłam co mogłam aby doprowadzić je do stanu jako tako, potem zaś zaczęliśmy je zmieniać. Nie zawsze byłam taka mądra jak teraz i nie zawsze miałam taki dobry gust:)- ( no cóż skromna jestem). Tak więc wiele z Was może uznać początkowe me poczynania za żenadę- ja jednak lubię sobie to wszystko przypominać aby wiedzieć co przeszliśmy aby dojść do tego etapu na którym teraz jesteśmy.

i tak łazienka w 2003 roku- próbowałam ją oswoić kolorami.

 ta sama łazienka w roku 2004- z braku funduszy zdjęliśmy tylko boazerię i wytapetowaliśmy lastriko. reszta bez zmian- pierwsze też próby z malowaniem mebli ( szafka nad umywalką)
 a ta z roku 2007- ta jest na razie obowiązująca- nie podoba mi się od momentu jej zrobienia ale nie odpowiadam za to co mnie opętało w trakcie jej wymyślania. teraz mam już pomysł na tą ostateczna ale zbieram pieniądze i siły:)
wkrótce pokażę metamorfozy reszty mieszkania :)

pozdrawiam zaglądających:)

wtorek, 16 października 2012

bombki w natarciu:)

tak mnie wciągnęło, że zamiast cokolwiek robić w domu to produkuję bombki. W ubiegłym roku produkowałam w ciemnych kolorach z przewagą złota, srebra, granatu, zieleni czy borda, dzisiaj uświadomiłam sobie, że przecież Boże Narodzenie nie musi być ciemne, może być pastelowe i takie też powstały moje ostatnie bombki:)




A więc pokazuję bombki i szyszunię:)

zwariowała baba:)

Tytuł posta jest oczywiście o mnie:) a dlaczego zwariowałam?  Bo wczoraj rozpoczęłam produkcję bombek na choinkę. Jakoś tak wieczorkiem mnie wzięło. Wcześniej jednak pokażę co skończyłam w sobotę. Stołeczek się odnawiał długo bo nie miałam zacięcia do dekupażu. Tak mam i nic na to nie poradzę. Albo mam ochotę na coś albo nie. Więc stołeczek ku wielkiemu zmartwieniu mojej mamy tworzył się długo. Właściwie to zmartwiony powinien być mój tata bo to jego poddupnik przy zakładaniu butów ale cóż- tak w małżeństwach bywa , że martwi się żona a nie zainteresowany. Co nasuwa na myśl to, że my żony o
wszystko się martwimy. Nie ważne- poddupnik skończony, stoi na właściwym miejscu.

A teraz bombki:) 15 października- wyprzedziłam, chyba wszystkich. Powinnam myśleć o bukietach na groby bliskich ( też zawsze robię sama bo to co oferują do sprzedaży zakrawa na jakąś kpinę- i kolory i wielkości i wszystko), ja siedzę i robię bombki:)

A oto efekt wczorajszego wieczora:)



Tak więc  u mnie święta za pasem:)

pozdrawiam

martusik

sobota, 13 października 2012

Lawendowo-Poduszkowo

Witam wszystkich zaglądających:)
Dziś w ten piękny dzień mam ochotę na wszystko, mam też taką energię, że mogłabym góry przenosić.
Cały poprzedni tydzień tłukłam się z myślami co wymyślić na prezent dla mojej koleżanki i jej córek. Koleżanka zagląda do mego miasta niezmiernie rzadko więc tym bardziej kiedy już jest mam ochotę sprawiać jej niespodzianki. Ostatnio była przed świętami wielkanocnymi więc dostała karczochowe jajka. Na tą wizytę wymyśliłam coś innego.
Ona sama dostanie ode mnie lawendowe woreczki. Woreczki już wcześniej szyłam ale transfer na tkaninie jest po raz pierwszy. Napis zaprojektował mój osobisty grafik- mój syn:) Dziękuję Ci bardzo:)



Dla ślicznych córeczek mojej koleżanki postanowiłam uszyć poduszki. Takie kwiatowe- wdzięczne- dziewczęce.



Spodobały mi się bardzo a że mam jeszcze materiał to potem uszyję także taką dla siebie.
I tak oto moja energia sobotnia przyczyniła się do powstania tychże rzeczy.

pozdrawiam zaglądających:)
martusik

środa, 10 października 2012

klucznik:)

 nareszcie udało mi się stworzyć coś na klucze. Bardzo podobały mi się budki ale za drzwiami, które się ciągle otwierają nie było szans bo poszła by w drzazgi. Wymyśliłam coś takiego. Poza tym popełniłam pierwszy transfer za pomocą nitro. Teraz nareszcie nie będziemy szukać kluczy wszelakich po całym mieszkaniu no i nie owe klucze nie będą się walać w przeważającej większości po parapecie w kuchni co nie było ani piękne ani praktyczne.
 napis najprawdopodobniej jest z któregoś bloga- nie pamiętam z którego więc właściciela bardzo przepraszam, że nie umieszczę linka. Jeśli ktoś się jednak przyzna to oczywiście wstawię korektę do trego wpisu.

 Ten rzut mojego przedpokoju jeszcze nie jest do końca dopracowany- ale mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni.
A teraz już niestety muszę zabrać z tablicy jedne z kluczy i ruszać do pracy:( wcale mi się nie chce bo na warsztacie mam parę fajnych rzeczy do skończenia ale cóż- tak trzeba.

pozdrawiam zaglądających:)

wtorek, 9 października 2012

Grzybobranie

W ostatnią sobotę zostałam zaproszona przez moich przyjaciół na grzyby do lasu:)
Od razu napiszę , że grzyby kocham miłością absolutną ale się na nich ni cholery nie znam. Ale przyjaciele dobrzy ludzie lasu znają się i to świetnie. Więc nie zważając na to co miałam robić wsadziłam swe ciało w pojazd i czym prędzej wyruszyłam a podbój okolic Krakowa.
Wspólnymi siłami udało się zebrać dwa duże kosze podgrzybków i kilka kani.
Pogoda była wymarzona na spacer po lesie.
Wieczór spędziłam zaś na marynowaniu znalezionych grzybków i suszenia tych, które do marynaty się absolutnie nie nadawały.




 moje marynowane cudeńka:) już mam na nie ochotę.


poniedziałek, 1 października 2012

Ogród

Witam się:)

dzisiaj o ogrodzie, choć może jeszcze w tym momencie hasło ogród to za dużo powiedziane. Nasz taras wybudowaliśmy z tyłu domu gdzie od lat była tylko trawa i jakieś drzewa- jabłonki, orzechy, śliwka. generalnie teren za domem był składowiskiem rzeczy wszelakich iż ponieważ gdyż nikt tam nigdy nie zaglądał i takie tam. Po zrobieniu remontu i wybudowaniu tarasu postanowiliśmy oswoić ten teren. Dużo miejsca do zagospodarowania i piękne widoki.
Taki widok mam z okna na teren działki:



widocznej rabatki w prawym dolnym roku wcześniej nie było.

Nigdy nie pasjonowałam się działkami, grządkami i generalnie uprawą ziemi, ale jak wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują człowiek wraz z upływem lat zaczyna przejawiać naprawdę dziwne skłonności. I tak mnie rzuciło na rolę:)

Ponieważ pierwszym zakupem do naszego ogrodu była tona cebulek wszelakich : tulipany, żonkile, krokusy i cała reszta wczesnowiosennych kwiatów- które koniecznie jak wyczytałam trzeba wsadzić do ziemi na jesień trzeba było zacząć oswajać teren i przygotować miejsce na owe cebulki. A ponieważ było by teraz pusto ukradłam teściowej sadzonki michałków i jakiejś trawki co to mi się podoba ale moja ogrodnicza ignorancja jeszcze nie przyswoiła jej nazwy fachowej.
I tak powstało to oto miejsce.
Rododendron wyratowany przed śmietnikiem w hipermarkecie.



Po wsadzeniu i cieszeniu się jak dziecko wyczytałam, że rododendron musi mieć kwaśną glebę a ponieważ te okazy ( na zdjęciu jeden i drugi jeszcze w doniczce) i tak zostały już życiowo skrzywdzone trzeba było wymyślić jeszcze coś innego. Od lat marzyło mi się miejsce z wrzosami, a ponieważ te też raczej do kwaśnego ciągną wymyśliła, drugą rabatkę. Problemem było przed pierwszym i z pustym kontem zanabyć wiele okazów wrzosów. Z pomocą przyszła Castorama i jej akcja oddaj zużyty sprzęt za wrzosy. Biegiem rzuciliśmy się na strych ( cmentarz wszelakiej maści odpadków z domu) i po segregacji udało nam się znaleźć m.in stare monitory ( jeszcze od Comodore- pamięta ktoś taki komputer?).
Miły pan po odebraniu z naszego auta zużytej elektroniki wydał nam pięknych 20 wrzosów.

I tak powstała druga rabatka. Rododendrona przesadziłam, na jego miejsce ( i znów moje szczęście) kupiłam hortensję.
A tak to wygląda:






Teraz codziennie się modlę, aby moje odratowane krzaczki się przyjęły i pięknie rosły i aby wszystkie cebulki na wiosnę wychyliły się z ziemi i oczarowały nas swoimi barwami i kształtami.

Polecam akcje takie jak w Castoramie. To świetny sposób na pozbycie się legalne zużytego sprzętu a w zamian na bezpłatne otrzymanie sadzonek.

pozdrawiam zaglądających

Martusik