Zdjęcia zamieszczone na moim blogu są mojego autorstwa. Proszę o nie kopiowanie ich bez mojej zgody.

czwartek, 26 czerwca 2014

czerwcowe przed i po

Witajcie:)

dziś na ekspresowo:) właśnie skończyliśmy z mężem:)
Wczoraj dostałam niepotrzebny mojej koleżance pokrowiec na kanapę z ikei.
Dziś posłużył mi do zmiany tapicerki na starym ponad 30 letnim fotelu, który stał od ładnych kilku lat na strychu. To była ciężka całodzienna praca- fotel bardzo porządnie zrobiony z drewna nie pilśni. Powinien posłużyć jeszcze kilkanaście lat:)

Ja idę czytać na moim nowym dziele:)



pozdrawiam

Martusik

sobota, 14 czerwca 2014

wiosenno-letnie:)

Witajcie,

Nie wiem jak to jest, że w tygodniu między poniedziałkiem a czwartkiem są upały a jak przychodzi weekend robi się zimna i leje deszcz. W związku z tym napisałam do szefa stanowczą prośbę aby zmienił czas pracy na weekendy a wolne było np. w poniedziałek i wtorek. Od miesiąca czekam na odpowiedź- zastanawiam się czy kiedykolwiek ją dostanę;)

Z braku możności wykonania założonego planu na dziś prezentuję co następuje:


migawki  z mojego ogródka:) totalnie nie wiem jak to się stało, że wszystko kwitnie na różowo lub fioletowo:)



 Mój warzywniak ukochany:)

 

Przy pięknej pogodzie nawet Pan Tadeusz vel: Mruczek, Dzidek, Futerał Na Kleszcze dał sobie sesję foto machnąć:) 




A teraz muszę się przyznać do mojego uzależnienia. Wszak podobno ma ono korzenie w drzewie genealogicznym ponieważ rodzina mojego dziadka pochodzi z Podkarpacia i trudni się wyrobem cudeniek wiklinowych i ja wsiąkłam byłam w plecenie. Niestety w stolicy Małopolski trudno o wiklinę moje uzależnienie zwie się hoooked zpagetti:)


I tak pomału żegnam się deszczowo pozdrawiając z:

i podjadając:


Martusik:)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Wróciłam:)

Witajcie:)

4 miesięczna przerwa to bardzo długo nawet jak na mnie. Nic mnie nie usprawiedliwia ani przed Wami ani przed samą sobą:( Ten czas tak szybko zleciał, że nawet nie wiem kiedy. Codziennie sobie obiecywałam, że już dzisiaj, że za moment siądę do komputera i napiszę coś na moim blogu. I tak codziennie od 4 miesięcy.

Dlaczego dzisiaj- sama nie wiem, może z braku pomysłów co mam robić, a może z braku chęci robienia tego co powinnam. A powinnam wiele...ale cóż, czego nie zrobię dzisiaj zrobię jutro- przecież nikt tego za mnie nie zrobi.

Właściwie jak przeglądnęłam zdjęcia wyszło, że wiele nie natworzyłam przez ten czas- a może mi się wydaje? Może zrobiłam więcej tylko zdjęć nie mam? Chyba jakaś demencja na starość mnie dopadła bo i teraz myśli pozbierać nie mogę.

Więc wkładam zdjęcia tego co wydaje mi się godne uwagi:)

 Nadal opanowuję sztukę pakowania prezentów- tu w wersji ślubnej:)
 Zajączki na Wielkanoc- jedyna ozdoba jaką zdążyłam zrobić:(
 Nowy wianek na moje drzwi wejściowe:)

 Co zrobić jak się wypiło za dużo wina? Zamiast wyrzucać butelki można zrobić z nich dekorację:)
 Skończyłam drugą i jak na razie ostatnią poszewkę na szydełku
 Wiosna obfitowała w śluby na których być nie mogłam z racji odległości ( jeden w USA drugi w Niemczech) dlatego wyprodukowałam kartki z życzeniami:)
 Nie jestem pewna czy już tego zdjęcia nie było- ale to mój pierwszy i jak na razie ostatni sutasz- krzywe to to bardzo ale jakoś bardzo ją lubię nosić:)





obiecuję, że nie zniknę- zwłaszcza, że mój ogród powoli zaczyna nabierać kształtów i bardzo chcę się nim pochwalić:)

pozdrawiam wszystkich

martusik:)