Zdjęcia zamieszczone na moim blogu są mojego autorstwa. Proszę o nie kopiowanie ich bez mojej zgody.

sobota, 20 kwietnia 2013

nadrabiam ciąg dalszy i nowości

Witam wszystkich w tę niezbyt piękną sobotę ( przynajmniej niezbyt piękną w Krakowie)

Od środy siedzę w domu z powodu bardzo błahego i prozaicznego. Otóż mam zepsute auto i jestem unieruchomiona. Jako, że mąż mechanik nikogo nie powinno to dziwić- wszak dzieci szewca boso chadzają:)
Rozrząd cokolwiek to jest powinnam mieć wymieniony przy 120 tyś km- mam raptem już 160 tyś przejechane:( Dziś mąż zabrał autko na serwis do siebie i wieczorkiem będzie już ok:)

Ale nie o tym chciałam przecież...

Na prośbę jednej osoby wstawiam te dwa zdjęcia: Były one kiedyś już na blogu ale nie w takiej formie- ostatnio też poczyniłam zaskakujące dla mnie postępy z edycji zdjęć:)



Rozpoczęłam prace w ogrodzie. Do teraz była tam tylko trawa i stare drzewa owocowe. Powoli oswajamy teren. Przez jakiś czas jeszcze się nie nadaje do pokazywania w całości, ale pewny element tak mi się podoba, że go pokażę:)




Kończąc zaległości których nie pokazywałam pochwalę się jeszcze jednym elementem wielkanocnym: pierwsze jajo zrobione metodą dekupażu oraz pierwszy koszyk wyplatany z wikliny gazetowej:)






A teraz już nowości rękodzielnicze:

Z lycry już produkowałam różne ozdoby na szyję, nie robiłam bransoletek i takowe postanowiłam uczynić. Jak już pisałam ozdoby na szyję nie są moimi ulubionymi więc i w tworzeniu nie wiem co by się ludziom podobało. A bransoletki robię intuicyjnie i wszystkie właściwie tak "dla siebie". Musi to być coś co sama bym nosiła- inaczej nie robię. I tak powstały takie tworki. Tą z serduszkiem mam oczywiście swoją i bardzo ją lubię. Cieszę się, że skończyły się już czasy kurtek i takie ozdoby będą na wierzchu. 




Na koniec pozostało się pochwalić nową torebką listonoszką:)
Chciałam coś w miarę sportowego. Tamta pierwsza jest za elegancka do sportowych butów czy spodni bojówek które uwielbiam. W tej pierwszej nie ma zapięcia ( czekam nadal na zapięcia magnetyczne), w tej postanowiłam wszyć zamek. Żebym to ja chociaż czasami przechodziła koło szkoły odzieżowej to bym może wiedziała jak to zrobić- ale niestety jedyna odzieżówka jaką znam w Krakowie jest na drugim końcu miasta robiłam to na intuicje. Wyszło chyba dobrze- zamek się rozsuwa i zasuwa:)
Nie jest idealna niestety- jest sporo błędów i krzywizn- ale jak na kolejny pierwszy raz jestem z niej bardzo dumna. Następne na pewno będą dużo lepsze:)
No cóż....zdjęcie....

i tym miłym akcentem ( dla mnie miłym) kończę i zabieram się do kończenia tego co pozostało na warsztacie rozpoczęte i jak pogoda pozwoli to do dalszej pracy w ogródku:)

pozdrawiam wszystkich 
Martusik:)

3 komentarze:

  1. Taką pufę to chyba ciężko się obija? Fajnie wyszło.
    My też większość dnia w ogrodzie spędzamy ;)
    Buziaki
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to super trudne a fajnie przywraca życie starym rzeczom. Pufa jest fajna bo z pojemnikiem i cieszę się, że jest z nami w nowym ubraniu:)

      Usuń
  2. Co za różności tu u Ciebie:)Pufa dostała drugie życie, super ubranko:))

    OdpowiedzUsuń