Zdjęcia zamieszczone na moim blogu są mojego autorstwa. Proszę o nie kopiowanie ich bez mojej zgody.

niedziela, 6 grudnia 2015

Magic Dolls i inne

I nastał grudzień. W tym roku wyjątkowo ciepły i taki niegrudniowy. Nie żebym tęskniła za zimą, mrozem i śniegiem. W gruncie rzeczy cieszę się na taka pogodę. Może gdybym nie pracowała jako PH zima taka prawdziwa by mi nie przeszkadzała a wręcz bym się nią cieszyła. Ale dość o pogodzie.

Jestem nadal w świecie Magic Dolls dzięki Sal-om w których ciągle biorę udział. Inaczej za wzory musiałabym płacić a nie są to małe pieniądze. A tak mam już cztery laleczki. Do kompletu szykują się powoli jeszcze dwie i chyba na razie tyle. Muszę wrócić do zaczętych i odłożonych prac. Poza tym szczerze mówiąc wyszywanie na czas już mnie lekko zmęczyło. Krzyżykowanie ma być przyjemne, a jak termin pogania nie jest już takim niestety:(

Tak więc jakiś czas temy skończyłam MD walentynkową- nazwa jest oczywiście moja:)


Potem haftowałam MD świąteczną:)

Proces był długi bo i wzór do najłatwiejszych nie należał.

Ale efekt końcowy bardzo mnie zadowala:)


Póki co na ścianie wiszą tylko trzy pierwsze:)

Wczoraj był u mnie mój jedyny chrześniak. Obiecałam mu pieczenie pierniczków. Było fajnie:)
Już zapomniałam jak to jest mieć w domu takiego małego chłopca. Mój własny osobisty ma już 17 lat a chrześniak 7.

Dzisiaj pomimo niedzieli sprzątam w domu:) Niestety w tygodniu po powrocie z pracy bywa, że padam na twarz i nie mam już sił do czegokolwiek. Praca, która 10 lat temu sprawiała mi tyle radości dzisiaj jest czasami utrapieniem. Jazda autem wykańcza mnie czasami. Dobrze, że nadal nieustającą radość sprawiają mi spotkania z moimi klientami. Większość z nich to cudowni ludzie. Bywa też, że wśród nich mam wiele artystycznych dusz z którymi mogę pogadać o tworzeniu, gotowaniu i marzeniach o byciu tylko i wyłącznie "kurą domową". Bo tak już niestety jest, że ja pracuję bo muszę. Gdyby nie finanse nie pracowałabym zawodowo. Nie daje mi to takiej satysfakcji jak praca w domu. Marzeniem moim jest nie pracować tylko spełniać się w domu jako gospodyni:) Ci...może kiedyś się to spełni:)

I tak na zakończenie bo trzeba iść działać dalej. Wczoraj mój mąż miał nieprzygodę. Wjechał w niego jakiś dupek i uciekł z miejsca wypadku. Mężowi na całe szczęście nic się nie stało ale auto z lekka ucierpiało:(
Wracając z komendy zatrzymaliśmy się na chwilę w Rynku Podgórskim. Tak oto jest pięknie w Krakowie:)


pozdrawiam wszystkich

Martusik:)

4 komentarze: